piątek, 26 kwietnia 2013

2 miesiące.

Tak,właśnie o to minęły dwa miesiące w domu.
Będę nudna i monotematyczna....podoba mi się dalej!
W domu się umościliśmy,chłopaki w szkole czują się bardzo dobrze.
Co więcej....przełamałam się i sami wychodzą na dwór.
Nie na ogródek,bo to norma,ale przed dom.
Lecą na swoich hulajnogach do koleżanek i kolegów.A mają ich naprawdę dużo.
Wahałam się bardzo,czy wypuścić ich samych przed dom.Oj wahałam.
Ale jak na razie oni i ja jesteśmy zadowoleni.Wiedzą,że nie można wychylać się po za osiedle.
Mają teren,którego się trzymają.Są razem z innymi dziećmi.Wiem gdzie są i gdzie ich szukać.
Jeśli pójdą z tyłu domu,to widzę ich przez okno.Jeśli przód to już niestety nie.
I właściwie w ten sposób przez ostatni tydzień wychodzili z domu po obiedzie i odrobieniu lekcji,a wracali na  bardzo późną kolację.
A jak wtedy pięknie zasypiają!!! Fiu fiu.Nie ma kłótni przed spaniem.Często sami wracają i mówią,że są okropnie zmęczeni.O alleluja!
I tak oto,psze państwa! Nie ma xboxów,nintendo i tv!
Dzisiaj po raz pierwszy od tygodnia usiedli przed Tv na Iron Man II.
Co prawda te ustrojstwa były zakazane w tygodniu (oprócz tv) a tylko weekendy mieli na gry,ale jak to dzieci  nieskutecznie się dopominali.Teraz nawet nie spoglądają w kierunku gier.
A ja się cieszę! Bo moje dzieci nie są zapatrzone w nowinki techniczne,a łażą po dworze,rozbijają kolana i padają ze zmęczenia!


A co u nas? Ano to,że mój mąż doprowadza mnie do szewskiej pasji...konkretnie...gdyby został jeszcze w domu kilka tygodni to zatłukłabym jak muchę.Na szczęście od poniedziałku do roboty idzie.Facet  w domu to nieporozumienie!Zwłaszcza mój!

niedziela, 14 kwietnia 2013

Popadłam.

W zachwyt nad paletami.Tymi drewnianymi,służącymi do przewożenie produktów wszelakich.Tymi co ludzie   w kominkach palą (!!!),tymi zwykłymi,drewnianymi.
Zakochałam się w nich.I ślęczę w necie i podziwiam,wzdycham i planuję.
A tutaj pięknie by mi pasowała,a może zrobić krzesła na ogród.A może to,a może tamto!
Jeden pomysł tak zakiełkował w mojej łepetynce,że już zapytanie do sprzedawcy wysłałam.Czy mi to z Dublina dowiezie,a ile by mi było potrzeba,a jakich rozmiarów są...i już chyba się zdecyduję.

Po za tym,może nie szarości dnia codziennego,ale marazm się wdał.
Oczywiście domem dalej jestem zachwycona,oczywiście Irlandią także.
Ale proza dnia codziennego,powtarzalność się wdała.A tego nie lubimy,o nie!

Wiadomo,dzieciaki codziennie dostarczają atrakcji,codziennie coś innego,nowego.Tylko to chyba ja gnuśnieję...a może mi się tylko zdaje?

M na rybach.Rozpoczął się sezon,ciepło się zrobiło to i wędki poszły w ruch.Jako że wędkarstwo w męża rodzinie ma pokoleniowe tradycje,nie mam nic przeciwko temu.O nie nie.A nawet się cieszę,że chłopcy załapali bakcyla. Jeźdzą z M na zmianę.W jeden dzień Matt,w drugi Antek.Dziś pojechał mąż sam.
Wczoraj nawet w swoich szpargałach znalazł kołowrotek należący najpierw do jego dziadka,później ojca,a ja się śmiałam komu on go powierzy? Antkowi czy Mateuszowi?
Który będzie bardziej wytrwały i pociągnie tradycję rodziny M?

Chłopaki od godziny powinni już spać,ale oczywiście nie śpią.Odkąd tutaj mieszkamy po raz pierwszy mają wspólny pokój.I to jest właśnie problem.
Zawsze mieli osobne pokoje i zasypiali dużo szybciej.Tutaj od biedy również mogliby spać osobno,tylko,że czwarty pokój jest na dole.Jakoś nie chciałam by jeden z nich (pewnie padło by na Antka) spał na dole,gdzie reszta rodziny śpi na piętrze.Wolę mieć wszystkie swoje pisklaki na jednym poziomie.Oczywiście też pytaliśmy się ich jak się na jeden pokój zaopatrują,byli zachwyceni.
Ja już jestem mniej....
Myślałam,że takie szaleństwa przed spaniem będą zdarzały im się tylko przez pierwsze dni,góra miesiąc...a oni dalej gadają,śmieją się,wygłupiają...a ja tylko chodzę góra,dół,góra,dół i ich uciszam,wszak Jeremek na ich poziomie już śpi...grrrrr zachciało się babie zachodu!

No to lecę,oczywiście do góry.

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Prima aprilis?

No tak,jakoś zapomnieliśmy o tym dniu.
I nie laliśmy się wodą!Zupełnie nic! I jakoś nie brakuje mi tego.Ok,kiedy byłam nastolatką udawałam,że uciekam przed wiadrem z wodą.
Teraz ni to mnie grzeje,ni to ziębi.
W tym kraju nie ma takiej tradycji i nawet mnie to cieszy.
Wrzucanie na FB zdjęcia z testem ciążowym mnie rozśmiesza,ale tylko negatywnie.Taki szyderczy śmiech,nic śmiesznego!Nuda!

Ale u nas dzisiaj nie było nudno,o co to nie!
Przyjechali nasi przyjaciele z gromadką dzieciaków i było wesoło!
I pograliśmy w monopol!
Lubię to!