czwartek, 14 marca 2013

Dzień jak co dzień.

Właściwie nic się u nas nowego nie dzieje.Napawamy się domkiem,Irlandią i stabilizacją.
Co prawda M dalej się urlopuje,ale już dzisiaj był na kolejnej rozmowie o pracę.
Bo pomimo tego,że praca ma być na dniach to M próbuje również w innych firmach.A nóż wyłapie coś z lepszą pensją.?No i dzisiaj był w Dublinie,wypadł dobrze,ale co z tego wyjdzie to się okaże.Na dniach ma znać odpowiedź.Co z tego wyjdzie? Zobaczymy.Najważniejsze by praca ta była do końca miesiąca.Bo oszczędności maleją.
Jeśli jednak tej pracy nie będzie na dniach (bo wszystkiego się można spodziewać) to sprzedamy auto,które ma dużą większą wartość .tutaj niż w UK i to taka jakby nasza zamierzona decyzja kupić dość dobre auto w Anglii by w razie braku pieniążków,sprzedać je i kupić coś tańszego.
Bo jednak kupić coś musimy.M zapewne będzie miał auto służbowe,ale ja potrzebuję pojazdu by zawodzić dzieci do szkoły i na zajęcia poza lekcyjne,a i zamierzam poszukać jakiejś pracy,być może tylko na weekendy,albo wieczory.

Antek właśnie siedzi przy lekcjach.
Ma do napisania 4 słowa i z nich stworzyć zdania.
Oczywiście co chwilę luźno dzieli się ze mną swoimi spostrzeżeniami na temat poranka,pobytu w szkole.
I tak właśnie uraczył mnie luźną sentencją:
"Wiesz,że dzisiaj z rana przykleił mi się glut do twarzy ?" Bosko.

A Matt jako że bardzo uczuciowy z niego stworek ryczał całe 2h po szkole.
A to dlatego,że jakaś koleżanka w klasie zaprosiła go na urodziny.No wszystko pięknie i ładnie.Ale koleżanka nie powiedziała gdzie te urodziny będą odprawiane.Nie znamy adresu,nie znamy jej rodziców,nie wiem nawet jaka to koleżanka.Ponoć Miriam i ma podbite oczy.
Aha i dowiedziałam się jeszcze,że jej dom jest tam,gdzie na drzwiach jest zielony numerek domu.Pięknie.
Nie dało mu się wytłumaczyć,dlaczego na te urodziny nie pójdzie.Był ryk i histeria.Żal do nas i złość na nas....
M zaproponował by Matt nas zaprowadził na tą imprezę...wtedy młody chyba zrozumiał o co loto.
Po za tym Matt już drugi raz przyniósł obcą zabawkę ze szkoły.
Pierwszy był tygrysek-maskotka.Twierdzi,że dostał ją na zawsze od Alexa,kolegi.Dzisiaj resorak.
Jutro M zaniesie zabawki do szkoły i pogada z nauczycielką.

Jeremiasz zaczyna stawiać pierwsze kroki.W końcu!
Co prawda są sporadyczne i tylko 3-4,ale coś się dzieje.
No bo przecież już niedługo 15 miesięcy!

Dobra,lecę bo Antek oczywiście tysiąc innych spraw ma do załatwienia,a lekcje sobie :)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz