piątek, 15 lutego 2013

Ostatni dzień szkoły!

Jak nie piszę,to nie piszę,ale jak siądę to i dwa posty się znajdą :)

Dzisiaj tj.15 lutego pamiętnego dnia 2013 roku moje dzieci ostatni raz przekroczyły bramę Heathfields Infant School.
Rano wyszykowaliśmy się jak zwykle..czyli Antek na baczność obudził się przed zegarkiem.Pięknie ubrał,umył paszczę i klawiaturę i krzątał się po domu.Jeremiasz już urzędował w łóżeczku witając się ze swoimi zabawkami,które mu  najstarszy brat chętnie podrzucił do łóżeczka.Ja miałam jeszcze chwilkę do budzika,no ale trzeba było wstawać.
Matt od kilku dni nie czuł się najlepiej,to znaczy niby wsio ok,ale zachrypnięty taki i lekki ból głowy.Dzisiaj jednak wstał bez większych problemów ( a uwierzcie mi on to ma maxymalny problem ze wstawaniem,zawsze jest na końcu,zawsze zaspany,zawsze ubiera się najdłużej i zawsze musi pokontemplować pół nagi na łóżku) dzisiaj jednak chyba wiedział co go czeka.
Szybko się wyszykowaliśmy,dzień jak co dzień.
Ale wczoraj już zakupiliśmy kwiaty,kartki z podziękowaniami i bombonierki dla wychowawców chłopaków.
Wróciłam do domu,zajęłam się swoimi sprawami.
M przyjechał po 14,wypisaliśmy kartki i zabraliśmy kwiaty.

W szkole dzieci moje dostały prezenty!podziękowania i piękne albumiki.Antek od swojej i drugiej klasy Y2 dostał piękne składane zeszyciki złożone z kartek od kolegów i koleżanek.Na tychże kartach wyrażali swoje uczucia i pozdrowienia.Łzy miała w oczach,bo były to piękne,szczere życzenia.Wyrazy miłości,tęsknoty itd.Przepiękny prezent.Oczywiście oprócz tego słodycze,przybory szkolne,maskotki.
Matt też został podobnie obdarowany!Coś cudownego.Szkliły mi się oczyska jak to czytałam.Jutro postaram się zamieścić jakieś zdjęcia.

Później pożegnaliśmy się z dyrektorką,paniami z sekretariatu. Przytulańcom nie było końca,uściski,moje ukradkowo wycierane łzy...

Zawsze będę polecała tą szkołę.Zawszę będę pamiętała o niej.Przywitali i ugościli nas nieziemsko.Niby tylko pół roku,a szkoła dała nam tak wiele! Tyle im zawdzięczamy i ogólnie mogłabym tutaj jeszcze tyle ochów i achów napisać,a i tak nie wiem czy uda mi się wyrazić moją wdzięczność do tych ludzi.
Kwiaty,podziękowania i wyjście za bramę...koniec,the end jakiegoś etapu życia moich dzieci..i nas.

Ale chłopcy wracają do swojej szkoły w Irlandii..to mnie pociesza,że wracają do domu,do dzieci,które już znają,do ludzi,którzy bardzo się cieszą na ich przyjazd.Wracają do siebie...


A w następnym poście pewnie będzie o naszym powrocie...to już 24 lutego :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz